,,Tajemnicza maszyna i moc witamin”
Dodano: 29 lis 2016 o 09:59:58.,,A Ty jaki lubisz smak?”- takie słowa padły z ust Tobiasza zaraz po tym, jak Pani Sylwia wyjęła na ławkę szkolną ,,tajemniczy sprzęt”. Wszyscy nagle stanęli w oniemieniu z szeroko otwartą buzią i obserwowali co się za chwilę stanie. Czy ,,tajemnicza maszyna” jak ją nazwali uczniowie z Publicznej Szkoły Podstawowej ,,Mileszki” nagle ożyje? Czy opuści niepostrzeżenie klasę i uda się na misje zwiadowcze do sekretariatu, który prowadzi Pani Krysia? A potem do gabinetu cioci Dyrektor jak to zwykł mówić Daniel? Czekali… i czekali… i czekali… tak się przynajmniej wtedy wydawało, czas jakby utknął między dwoma, a może nawet i trzema czasoprzestrzeniami.
Kiedy już wszystkim znudziło się to mozolne czekanie, nagle ,,tajemnicza maszyna” ożyła. Najpierw wszyscy myśleli, że stał się najprawdziwszy cud, ale Antek z dumą powiedział – ,,ja już wiem czemu to żyje”… ,,No czemu?” – spytała Julka, dziewczynka wielkości Calineczki z orzeszka.
,,Bo ma kabel i jest w prądzie ”- dalej mówił Antek. Oprócz wydłużonej głoski aaaaa nikt więcej nic nie dodał, była to w końcu oczywista oczywistość. Trudno nawet opisać jakie emocje wszystkim towarzyszyły kiedy Pani Sylwia położyła palec wskazujący na ,,tajemniczej maszynie”. ,,Wybuchnie!!!” – zaczęły krzyczeć dzieci, jedno przez drugie. ,,Spokojnie” – powiedziała pani Sylwia. ,,Nic się dzieci nie stanie, to bezpieczne”. Trudno powiedzieć czy ten komunikat faktycznie uspokoił dzieci ale wszyscy nagle usiedli w siadzie skrzyżnym, włożyli palce do uszu i dali hasło ,,JUŻ!!!” Wtedy Pani Sylwia niczym wyszkolony komandos włączyła urządzenie. I co? I nic, aż trudno uwierzyć, nic,… zupełnie nic… cisza …
,,Yyyy ale jak to?” brzmiało nie wypowiedziane przez nikogo pytanie, które usłyszała tylko w swojej głowie z masą blond włosów Pani Sylwia, która powiedziała ,,A teraz dzieci pójdą umyć rączki”. ,,Teraz? ” – padło pytanie. ,,Tak, dlatego, że będziemy dotykać i szatkować warzywa i owoce”. ,,Warzywa…bleeee”- powiedzieli zgodnie wszyscy. ,,Nie lubimy warzyw”, przez chwilę zdawało się, że mają jedną głowę, którą myślą identycznie.
,,Ok, dobrze, czarujemy dzisiaj warzywa i owoce, a potem zmniejszymy je do rozmiaru smerfowej osady”. ,,Wow!!! Smerfy, słyszeliście, będą Smerfy!!!” zdawało się, że już nic więcej nikogo nie obchodziło i znienawidzone warzywa i owoce przestały być groźnymi potworami z odległej galaktyki. Kiedy wszyscy umyli ręce, owoce i warzywa przeskoczyły susem na deski do krojenia. Mali kucharze przystąpili do krojenia śmiesznymi, kolorowymi, plastikowymi nożami. Każdy kroił jak umiał, niektórym czoło świeciło się od potu. Ufff…udało się… rumiane jabłka, słoneczne gruszki i banany, trawiaste ogórki, bordowe buraki, karotkowe marchewki powędrowały na stół jedno za drugim, niczym ołowiane żołnierzyki. Każdy złożył zamówienie w naszej ,,EcoBekoRestauracji” na pyszne koktajle.
O tym, że będą pyszne na razie wiedziała tylko zawsze optymistyczna pani Sylwia. Reszta załogi nadal się krzywiła. Dzieci włączyły ,,tajemniczą maszynę”, jej dźwięk przypominał ,,robota na budowie”- tak przynajmniej mówiły dzieci. Wszyscy ustawili się kolejno, jak gąski, jedno za drugim. Nikt nic nie mówił ale oblizywali się. Pani Sylwia wiedziała, że to już dobry znak. Coś warknęło… coś huknęło i stało się… owoce i warzywa tańczyły walca, robiły piruety i to wszystko w tym przezroczystym pojemniku. Kolorowe koktajle zaczarowały oczy dzieci i skradły ich serca, a kiedy Pani Sylwia pomagała Joannie dodawać do koktajli jogurt – bielusieńki jak grudniowy śnieg, wszyscy zaczęli piszczeć. Pani pomagała dzieciom rozlewać koktajle do kolorowych kubków. Każdy dostał taki jaki sobie zażyczył, mógł go ozdobić orzeźwiającą aromatyczną miętą, bogatą w witaminę C – natką pietruszki, ziarenkami słonecznika, pestkami dyni, żurawiną lub pokrojoną figą. Czy rozmawialiśmy?… tak, ale dopiero po 10 minutach,. Czemu nie wcześniej? można by zadać takie pytanie, ale po co? – miny dzieci mówiły wszystko. Było pysznie… nawet wyobrażenia o wstrętnych warzywach i owocach prysły jak bańki mydlane. Lepiej… prysnęły tak szybko, jak koktajle z kubków dzieci. Jeszcze przed dzwonkiem Pani zdążyła zapytać ,,Czy wiecie co to za tajemnicza maszyna wyczarowała te wspaniałe koktajle?”.,,Tak, wiemy ” – odpowiedziały chórem dzieci. ,,To sokokowirówka, wiedzieliśmy tylko tak Panią sprawdzaliśmy”. ,, He he ”- uśmiała się Pani. ,,Co ja bym bez Was zrobiła?” . W końcu my dorośli, też się wiele uczymy od naszych dzieci.
Opowiadanie przesłane przez Publiczną Szkołę Podstawową „Mileszki” w Łodzi.
Partner: PCK